Tego magicznego dnia postanowiła odwiedzić nas Detalli na wspólny trening skokowy. Specjalnie na tę okazję odpicowałam Szata do tego stopnia, że pomimo rosnącej mu zimowej sierści zaczął się błyszczeć. Gdy przyjechała, właśnie zaplataliśmy z Einride gniademu koreczki. Odwróciliśmy leniwie głowy w jej stronie. Detalli, jak zawsze pełna energii, wyskoczyła z kabiny koniowozu i zaczęła do nas biec z szeroko otwartymi ramionami.
-PRZYJAAAACIEEEEELEEEEE!- wydarła się, prawie nas przyduszając swoim uściskiem śmierci. Dopiero gdy zaczęłam ją okładać pięściami w plecy, by mnie puściła, spełniła moją prośbę, a ja zaczerpnęłam głęboko powietrza- Coście tacy niemrawi?- spytała się, nagle przejawiając zainteresowanie naszym istnieniem.
-Walczymy z zimą sierścią tego przystojniaka- wskazałam głową na konia.
-Tak więc to jest Shutterfly?- spytała i gładząc go po grzbiecie- Śliczny. Chyba widziałam was ostatnio na zawodach.
-Dopiero pracujemy nad formą- powiedziałam, jakby chcąc usprawiedliwić nasze ostatnie niepowodzenie.
-W takim razie znam kogoś, kto może wam pomóc- powiedziała i puściła nam oko, wracając się do koniowozu. Nie minęła chwila, jak po rampie zaczęła schodzić... Paranoic Smile.
-PARANOIKOWA!- tym razem to my się wydarliśmy, lecąc na spotkanie z naszą dawną podopieczną :3.
-Dobrze się trzyma- zauważyłam, patrząc w podekscytowane oczy kasztanki- Dobrze to za mało. Ona jest fantastyczna!
Pogadałyśmy trochę o treningu i jej sukcesach, jednak przerwałyśmy widząc, jak Einride wpada w nostalgiczny nastrój. Postanowiłyśmy, że wypijemy kawkę, a on w tym czasie skończy robić gniademu koreczki. Tak w ramach kary za smutny wyraz twarzy ;>.
Po pewnym czasie zabrałyśmy się do siodłania, co poszło już całkiem sprawnie. Gdy byłyśmy już gotowe weszłyśmy na maneż, gdzie były już lepsze warunki do jazdy niż dzień wcześniej.
-Tak więc mówiłaś, że Paranoikowa jest w dobrej formie?- powiedziałam, dosiadając Szata.
-Jak nie w życiowej- zaśmiała się Detalli.
Ruszyłyśmy po śladzie, każda na swoją rękę rozgrzewając konia, na którym siedziała. Powód był prosty- Paranoic Smile nienawidzi z całego serca wszystkich koni. Nie chciałyśmy, by wyniknął jakiś karambol.
Jako rozgrzewkę wykonałyśmy kilka kółek stępa w dwie strony, po czym zaczęłyśmy wyginać konie w dwie strony, zanim przeszłyśmy do wyższych chodów. W kłusie na zmianę robiłyśmy serpentyny, wolty i ósemki. Wałachowi szło luźniej niż ostatnio; wyraźnie ostatni trening trochę mu dał. Trawers i renwers były czymś, z czego byłam później dumna z niego do końca dnia. Spisał się znakomicie, bo jedynie raz musiałam bardziej przypominać mu o pilnowaniu tyłka.
W końcu zagalopowałyśmy, robiąc kilka dużych kółek. Każda z nas porobiła wolty i inne figury, które miały na celu uelastycznienie naszych koni przed skokami. Gdy upewniłyśmy się, że wszystko grało i śpiewało, przeszłyśmy do stępa, by zawołać Einride, by łaskawie ustawił drągi i kilka przeszkód.
Minęła dłuższa chwila, nim ruszył dupę i ustawił nam drągi, kilka przeszkód i oczywiście leżak na środku, by się troszkę poopalać w kurtce, korzystając z ostatnich słonecznych dni ._. No trudno.
Jako pierwsi najechaliśmy kłusem na drągi. Gniady bardzo chętnie zawsze je jechał, więc było to tylko przyjemnością. Paranoic Smile poszło troszkę gorzej, jednak gdy po chwili spróbowałyśmy jeszcze raz, kobyłka się już zgrała.
W końcu kolejny raz zagalopowałyśmy, tym razem by troszkę poskakać. Widząc przeszkody, podczas zagalopowania gniady troszkę mi się wyrwał, dlatego skarciłam go przejściem do kłusa i ponownym przyjściem do galopu. Było już znacznie lepiej, chociaż teraz trudniej nim się manewrowało, bo aż szukał wzrokiem przeszkody, na którą miałby idealny najazd. Wtedy miałby gdzieś zdanie jeźdźca i by na nią pojechał. Dlatego dobrze, że miał dziś troszkę mocniejsze wędzidło.
W końcu zrobiliśmy najazd na dwie 80-tki ułożone w skok-wyskok. Poszło mu dobrze- gdy tylko zobaczył przed sobą najazd i odczuł delikatny luz na pysku i lekką zachętę ze strony łydek, sam delikatnie przyspieszył i oddał dwa dobre skoki, wybijając się zdecydowanie wyżej niż były ustawione przeszkody.
Podczas, gdy my wjechaliśmy na ślad, Paranoic właśnie rozpoczynała swój najazd. Szła równym, spokojnym, ale dynamicznym tempem, trochę za bardzo wyrywając wodze przed przeszkodami. Jednak widziałam, że jej amazonka jest do tego po prostu przyzwyczajona. W dalszej kolejności wykonałam najazd na setkę, by powoli zwiększać wysokość. Facet dał sobie radę, więc w najeździe na następną przeszkodę przejechaliśmy tuż obok....
-EJ!- warknął Einride, otrzepując się z mokrego piasku, którym dostał- Tak się nie robi!
-Tak ustawiłeś swój leżaczek, gospodarzu toru!- powiedziałam już po przeskoczeniu 120-stki. Paranoic szła za nami jak burza.
Einride coś pomarudził pod nosem, po czym wziął swój leżak i przestawił w trochę inne miejsce.
Gdy przeskoczyłyśmy wszystko jeszcze raz bez zrzutek, zwolniłyśmy do kłusa, by Einride łaskawie podniósł poprzeczki do wysokości, na której zwykle odbywały się konkursy naszych koni.
Gdy wszystko było gotowe, w najeździe na pierwszy okser 145 cm przejechaliśmy znów obok chłopaka, zasypując go piaskiem.
-NOSZ KUR... -warknął, chcąc coś dodać, ale zrezygnował.
Shutterfly doskonale sobie radził na każdej wysokości przeszkód, jednak wysokie były jego specjalnością. Dopiero podczas ich skakania był w stanie rozwinąć swoje niewidzialne skrzydła i wznieść się w górę. Tak też było i tym razem- 145, 150, dwa razy po 155, 150, trzy 160 i znów 155. Wszystko zdawało się być dla niego łatwizną. Przez całe objeżdżanie parkuru zrzuciliśmy tylko raz, gdy Einride ruszył dupsko i jego leżak zatrzeszczał. Szat, nie wiedząc co się święci, a będąc już tak naprawdę w trakcie wyskoku, miał dylemat. Skoczyć, czy nie? W końcu jakoś wybrnęliśmy z sytuacji, oddając skok, jednak nie czysty- dwa drągi poleciały na dół.
Na koniec treningu, w trakcie rozstepowywania, poprosiłam Einride, by znów zatrzeszczał leżakiem, by Shutterfly oswoił sie z tym dziwnym i niecodziennym dźwiękiem. Na początku odskakiwał na bok, jednak po kilku próbach w końcu przestał się bać, a nawet zaczął przy nim przysypiać.
Na koniec treningu rozsiodłałyśmy konie i dałyśmy im odpocząć, a same poszłyśmy na klachy >D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz